chciałby
znowu przytulić tę zmokłą kurę
z pierwszej randki
wystukiwać palcami sonaty w kawiarniany stolik
gdy ona robi się na bóstwo u fryzjera
tęskni
za ciągle zajętą łazienką
zapachem jej pukli dopiero co natartych czarnuszką
nawet za wszędzie walającymi się spinkami
gumkami i wsuwkami
– pozbieraj to – krzyczał – bo zabijesz mojego psa
nie ma i psa
wieczorami głaszcze jej perukę