Dzień dawał się we znaki, słońce przeciskało się promieniami przez lekko rozsunięte kotary. W powietrzu unosiła się nuta cytrusowego balsamu, naprzemiennie z zapachem, pobudzonym przez słońce, kurzu. Zwlokła się z łóżka, wstawiła wodę na kawę. Spojrzała na niego. Spał tak słodko, z delikatnym uśmiechem na zarośniętej twarzy. Strasznie bolała ją głowa, a nie miała tabletek – jedyna nocna w mieście apteka była w trakcie remontu. Tak snuła się z kąta w kąt szukając wczorajszego wieczoru, jak kadry niemego kina migotały jego fragmenty. Spała w jego koszuli i koronkowych majtkach, które jej sprezentował. Ładne, czarne, takie jak lubiła. Przesiąknęły ich zapachem.
Zaczął gwizdać czajnik. Pospiesznie go wyłączyła by nikogo nie zbudzić. W sąsiednim pokoju przeciągnął się leniwie rudy kocur, znajda przygarnięta z ulicy. Nigdy nie była obojętna na los zwierząt, a ten akurat okazał się całkiem sympatycznym pupilem. Zważywszy na ciszę jaka panowała wokół, wyciągnął się tylko łapami.
Czuła pulsujące ciepło. Zdjęła koszulę, stanęła przed lustrem. Biodrami zaczęła kręcić ósemki w takt zapamiętanej melodii. Nie znała wykonawcy. ” Si alguien va a hablar del amor…” kołatały się w głowie. Ciągle drżała od jego dłoni, obejmujących pewnie jej ciało, prowadzących w tańcu. Odwróciła się, na sam ten widok poczuła rozlewający się po plecach dreszcz. Jej jędrne pośladki, owoc wieloletniej pracy i wyrzeczeń, znowu prosiły się o pieszczoty. Zatopiła w nich dłonie, paznokcie. Po chwili wyjęła z torebki czerwoną pomadkę, tę samą którą była umalowana tamtego wieczoru i pociągnęła nią usta, potem sutki. Czerwone jak truskawki, nabrzmiały od dotyku. Dłońmi wędrowała coraz niżej, pępek, biodra, materiał. Zaczęła błądzić w koronkach. Speszona, spojrzała na niego, na kota. Nadal spali. Odpuściła sobie kawę. Delikatnie na palcach wróciła do sypialni, szeleszcząc satynową pościelą. Jego twarz błyszczała, gościł na niej spokój. Nie miała sumienia burzyć tej harmonii. Wsunęła się delikatnie pod jego ręce, cichutko pomrukując. Ciągle powtarzała, że ma w sobie coś z kota, mogła być głaskana bez przerwy. Przysnęła.
Obudził ją dopiero w południe zapach świeżo parzonej kawy.