![](https://sylwiapryga.kozirynek.online/wp-content/uploads/sites/30/2022/10/311479039_3381348992127343_6597237786986233162_n.jpg)
Upływający czas wkrada się chłodami poranka, wędrującymi mgłami. Rozchodzi się zapachem palącego się drewna. Szeleści. Każdy świt to nowy zachwyt, inny spektakl /ciał/.
Ku zachodom przystajemy, pozwalamy nimi przesiąkać. To, co pomiędzy, ulatuje tak szybko. Zatapiamy się więc w sobie, jak w miękkim mchu, celebrując doniosłość chwili. Na moich udach delikatnie piszesz uwerturę, po czym gubimy czas. Za ścianą ciche łkanie deszczu, a ty stajesz się trawiącym mnie płomieniem, niczym zachodzące słońce mijający dzień.