zima
to czułość płatków i dłoni
spoczywa(sz) spokojnie na mojej twarzy
zapamiętując jej zarys na dłużej
buntuje(sz) emocje
teraz wiem
łzy nie zamarzają na mrozie
kradnie jesieni trochę koloru
muska promieniem słońca ramię
podkreślając czerwień warg
eksploduje(sz) gdzieś pomiędzy szóstym a siódmym żebrem
chłodem wiatru zostawia(sz)
oddech w zagłębieniu dłoni
czesze moje potargane myśli
albo w bezsenności sponiewiera
deszcz to szept wiem że jest(eś) ktoś obok
między jedną a drugą kroplą
na nowo odradzamy się