nic nie zapowiadało przerwania monotonii słonecznego poranka
sąsiedzi palili na balkonie
staruszek szedł po chleb
chłopiec właśnie zgubił but wybiegając za piłką na ulicę
potknął się o bruk unikając wpadki pod nadjeżdżający samochód
w bramie pił piwo mężczyzna
kobieta z wózkiem nerwowo wymachiwała rękoma nad jego głową
w pośredniaku pewnie znowu nie było pracy albo stawka za niska
nieopodal stał zgarbiony chłopak
w ręku trzymał żółte tulipany
jednak oddał je przechodząc obok kobiecie malując na jej twarzy uśmiech
z czyjegoś parapetu spadła doniczka
z hukiem rozbijając się o bruk
szczęście w nieszczęściu tylko płosząc wystraszone głośno dyskutujące na krzaku forsycji wróble
zaraz potem spadł deszcz rozmazując miejski pejzaż
zmył ślady rozbitej donicy
zmył ból kolana chłopca
zmył ból dotyku kobiecego przedramienia
w deszczu poszedł wypłakać się zgarbiony
a staruszek w ciszy zjadł chleb